Chavez nie żyje, czyli kolejne wielkie kłamstwo kubańskie

Kanał NTN24, należący do kolumbijskiej RCN Televisión, przeprowadził dziś telefoniczny wywiad na żywo z panamskim dyplomatą Guillermo Cochezem, byłym ambasadorem Panamy przy Organizacji Państw Amerykańskich, który oświadczył, że ma informacje z pewnego wenezuelskiego źródła mówiące o tym, że wenezuelski przywódca Hugo Chavez nie żyje.

Nie dalej jak przedwczoraj Hugo gratulował Raulowi ponownego wygrania wyborów, w ubiegły piątek wszystkie media kubańskie i wenezuelskie trąbiły o tym, że Chavez uczestniczył w obradach rządu, oczywiście w Caracas, dokąd niby został przetransportowany z Hawany 18 lutego w stanie stabilnym. Wcześniej, opublikowano zdjęcia Chaveza z córkami w hawańskim szpitalu.















Jednak wiele osób prawdziwość tych zdjęć kwestionowało. Po pierwsze mówiono, że jedna z córek przeszła niedawno operację palstyczną nosa, a na powyższych zdjęciach widnieje jej facjata sprzed zabiegu. Ci, co bardziej obeznani z grafiką komputerową, wytykali błędy, między innymi perspektywę gazety i widoczność tekstu z tego kąta na zdjęciu. Pojawiły się na YT filmiki dowodzące, że to zdjęcie to fotomontaż. Niektórzy pokusili się nawet o fotomontaż fotomontażu :)





Dopiero dziś wypłynęła pierwsza bardziej licząca się informacja o tym, że wszystko to jednak kłamstwo. Guillermo Cochez twierdzi, że od 30 grudnia ubiegłego roku Chavez przebywał w stanie śmierci mózgowej. Przetransportowano go z powrotem do Wenezueli dużo wcześniej niż powiedziano w publicznych oświadczeniach, a 4 dni temu jego córki zdecydowały o odłączeniu go od aparatury medycznej, gdyż nie mogły już znieść patrzenia na cierpienie, jakie czyni sztuczne podtrzymywanie przy życiu ich ojca. 



Wenezuela gra na czas. I grała od początku, od kiedy wiadomo było, że operacja Chaveza nie przebiegła tak, jak planowano. Miał przyjechać w styczniu na zaprzysiężenie - nie przyjechał, "sprzedano" narodowi kłamstwo, Zgromadzenie Narodowe "przyklepnęło", że zaprzysiężenie nastąpi w terminie późniejszym przed Sądem Najwyższym. Do tego czasu urząd sprawuje lewicowy wiceprezydent Nicolas Maduro. Kontrkandydat listopadowych wyborów prezydenckich i przywódca opozycji,  Henrique Capriles Radonski, domagał się wypełnienia oświadczenia woli Chaveza z 10 grudnia 2012, w którym powiedział, że jeśli nie wróci na zaprzysiężenie, mają odbyć się ponowne wybory. Ale to byłby koniec Rewolucji Boliwariańskiej. Wszyscy wiedzieli, że Radonski zdobył sporo głosów, a nieznany nikomu Maduro przegrałby z kretesem. Dlatego każdy miesiąc, każdy tydzień, każdy dzień, to punkt dla wenezuelskiej lewicy. Maduro jeździ, wygłasza odczyty, zdobywa wyborców.

A za sznurki pociąga Hawana. 54 lata doświadczenia w manipulowaniu narodem kubańskim nie idą na marne. To dlatego przecież Chavez ciągle jeździł z wizytami do Fidela - chciał się uczyć od mistrza. A Kuba ma swój interes w tym, żeby go uczyć - to dzięki, między innymi, Wenezueli Kuba jest jeszcze przy życiu. Tania ropa, wymiana handlowa, przy czym zapłatą w dużej części są usługi lekarzy i nauczycieli wysyłanych w ramach obowiązków służbowych do Wenezueli. Po co wydawać kasę, skoro można zapłacić ludźmi - to taka nowoczesna forma niewolnictwa. Dlatego teraz Wenezuela i Kuba grają na zwłokę. Nawet jeśli Chavez jeszcze żyje, to i tak wiadomo, że do władzy już nie powróci. Sprzedawano do tej pory małe kłamstewka - zdjęcia z córkami, informacje o tym, że ma problemy z mówieniem i wszystkie te drobne codzienne informacje medialne, że jest, że żyje, że powraca do zdrowia. Ale wszystkie te kłamstewka składają się na jedno wielkie kłamstwo. Kolejne kłamstwo kubańskie.

KUBAŃSKI INSTAGRAM

@cubaenfoto