Callejón de Hamel w Hawanie

 Callejón de Hamel to projekt kubańskiego artysty, urodzonego w Camagüey, a mieszkającego obecnie w Hawanie. Salvador González Escalona jest rzeźbiarzem, malarzem i muralistą, choć z wykształcenia jest technologiem metalurgii.

Jego sztuka określana jest jako połączenie surrealizmu, kubizmu i sztuki abstrakcyjnej, z silnymi wpływami sztuki afrykańskiej i kultury afro-kubańskiej. Pomimo braku formalnego wykształcenia w zakresie sztuk pięknych, jego prace zdobyły uznanie nie tylko lokalne, ale i międzynarodowe. Miał wystawy m.in. w Norwegii, Danii, Hiszpanii i USA. Również jego murale zdobią ulice w innych krajach.

Prace na niewielkiej uliczce, a właściwie pasażu łączącym ulice Aramburu i Hospital w hawańskim centrum niedaleko Uniwersytetu, artysta rozpoczął wiosną 1990 roku. Zaczął najpierw malować ściany, potem przynosić stare przedmioty, takie jak wanny, rury, koła żelazne i wkomponowywać je w okoliczną zabudowę. Do malowania ścian używał wszelkich możliwych farb, które mógł zdobyć, łącznie z resztakmi lakierów samochodowych.

Mówi, że zaraz po tym, jak zaczął, było najtrudniej, bo nastąpił tzw. okres specjalny i na Kubie brakowało wszystkiego, nawet jedzenia, a co dopiero materiałów. Ale okoliczni mieszkańcy wspierali go w jego działaniach, gdyż miejsce zaczęło przyciągać innych lokalnych artystów, a potem turystów. Bez tego miejsca najprawdopodobniej ten kawałek Hawany przekształciłby się w jeszcze jedną zapuszczoną dzielnicę. Dziś jest tu centrum sztuki afrokubańskiej, odbywają się warsztaty malarskie dla najmłodszych, a w każdy piątek i niedzielę organizowane są spotkania z muzyką kubańską. Warto tam zajrzeć zwłaszcza w niedzielne przedpołudnie, od 11 całą ulicą i wszystkimi, którzy tam przybędą, włada niepodzielnie rumba.

Można tam również spotkać lokalnych Santeros, chociaż moim zdaniem to, co oferują, dalece odbiegło już od prawdziwej Santerii, a stało się kulturalnym towarem, który sprzedaje się turystom. Nie sama Santería, która jest na Kubie bardzo silna, ale te prawdziwe obrzędy odbywają się przeważnie przy drzwiach zamkniętych dla turystów.

Żeby tam dotrzeć trzeba zejść nieco z utartego szlaku. Ale można je śmiało wpisać w trasę pomiędzy Starą Hawaną a Placem Rewolucji. Sami zobaczcie i oceńcie czy warto to miejsce odwiedzić. Jeśli ktoś z Was był, może zechce się podzielić wrażeniami. Mnie się to miejsce podoba, chociaż wolę je wtedy, kiedy jest spokojne, można połazić i poprzyglądać się tym wszystkim "wynalazkom". To, co mnie ujmuje, to kolory, ale to bardzo typowe dla Kuby - żywe, nasycone, które w słoneczny dzień są tak naprawdę w swoim apogeum. To nie Trinidad, gdzie dobrze jest pochodzić, gdy ma się ku zachodowi. Tu trzeba być w południe, w pełnym słońcu, wtedy, gdy ten niemiłosierny żar leje się z nieba, ale który jednocześnie wydobywa wszystkie kontrasty kolorów i kształtów...





Ten pan chciał oczywiście pieniądze za pozowanie...
























A to dosłownie tuż obok Callejon de Hamel...



Callejon de Hamel
San Lazaro # 955
E/ Aramburu y Hospital
Centro Habana,
La Habana, Cuba

KUBAŃSKI INSTAGRAM

@cubaenfoto