Ilekroć przechodzi cyklon czy huragan, zawsze zastanawiam się kto nadaje tym śmiercionośnym wiatrom takie ładne, często żeńskie, imiona. W 1963 roku przeszła przez Kubę Flora (jedna z najbardziej tragicznych w historii - pozbawiła życia 8 tysięcy osób), w '69 Camile. W 1972 Agnes i Laura. Następnie w roku 1980 Allen, a w 1988 Gilbert. W 1996 Lili, w 1998 Gilbert, a rok później Irene. Rok 2001 należał do Michelle i Isodory. W 2004 pałeczkę przejęli Charlie i Ivan. W 2005 Dennys. Tym razem Sandy.
Sandy uderzyła od południa - to rzadkość, przeważnie huragany przychodzą ze wschodu, znad oceanu. Wiadomo było od początku, że nie będzie to "bułka z masłem", ale tak naprawdę nigdy nie można przewidzieć czy nie zmieni się siła lub kierunek wiatru. Prędkość wiatru dochodziła do 165 km/h, fale osiągały wysokość 10 metrów i wdzierały się do 40 metrów wgłąb lądu.
Huragan pozostawił po sobie obraz nędzy i rozpaczy. Wszystkie wschodnie prowincje ucierpiały najbardziej. Szacuje się, że zniszczonych zostało ponad 130 000 domów, w tym 55 000 zostało zrównanych z ziemią, a 43 000 ma zerwane lub uszkodzone dachy. W tych szacunkach znajduje się około 380 szkół i 400 ośrodków zdrowia. Do tego mnóstwo powalonych drzew i zerwane linie wysokiego napięcia. 21 osób poniosło śmierć, chociaż niezależni dziennikarze utrzymują, że ta liczba może być większa, bowiem nieznana jest dokładna ilość osób, które utopiły się w więzieniu, przetrzymywane w podziemnych celach.
Dziś Raul Castro odwiedził wczoraj prowincję Villa Clara, Sancti Spiritus i Santiago de Cuba. Udzielił moralnego wspracia ludności i powiedział, że konieczny będzie duży nakład pracy, by usunąć skutki huraganu, po czym wrócił do Hawany na wyjątkowe zebranie rady ministrów. W wieczornych wiadomościach podano, że "prezydent i najwyższej klasy specjaliści przeprowadzają dokładną analizę sytuacji". Tymczasem ludzie narzekają na brak wszystkiego: wody, żywności, leków, ubrań i miejsc, w których mogliby się schronić do czasu usunięcia szkód...
Sandy uderzyła od południa - to rzadkość, przeważnie huragany przychodzą ze wschodu, znad oceanu. Wiadomo było od początku, że nie będzie to "bułka z masłem", ale tak naprawdę nigdy nie można przewidzieć czy nie zmieni się siła lub kierunek wiatru. Prędkość wiatru dochodziła do 165 km/h, fale osiągały wysokość 10 metrów i wdzierały się do 40 metrów wgłąb lądu.
Huragan pozostawił po sobie obraz nędzy i rozpaczy. Wszystkie wschodnie prowincje ucierpiały najbardziej. Szacuje się, że zniszczonych zostało ponad 130 000 domów, w tym 55 000 zostało zrównanych z ziemią, a 43 000 ma zerwane lub uszkodzone dachy. W tych szacunkach znajduje się około 380 szkół i 400 ośrodków zdrowia. Do tego mnóstwo powalonych drzew i zerwane linie wysokiego napięcia. 21 osób poniosło śmierć, chociaż niezależni dziennikarze utrzymują, że ta liczba może być większa, bowiem nieznana jest dokładna ilość osób, które utopiły się w więzieniu, przetrzymywane w podziemnych celach.
Dziś Raul Castro odwiedził wczoraj prowincję Villa Clara, Sancti Spiritus i Santiago de Cuba. Udzielił moralnego wspracia ludności i powiedział, że konieczny będzie duży nakład pracy, by usunąć skutki huraganu, po czym wrócił do Hawany na wyjątkowe zebranie rady ministrów. W wieczornych wiadomościach podano, że "prezydent i najwyższej klasy specjaliści przeprowadzają dokładną analizę sytuacji". Tymczasem ludzie narzekają na brak wszystkiego: wody, żywności, leków, ubrań i miejsc, w których mogliby się schronić do czasu usunięcia szkód...