A było już tak pięknie... Po lipcowej epidemii cholery, po dwóch miesiącach walki, alarm epidemiologiczny został odwołany i wszystko wracało powoli do normy. Jednak wszystko to przekreślił październikowy huragan Sandy, który dotkliwie zniszczył wschód wyspy. Brakowało wody, jedzenia, podstawowych środków higieny. Epidemia wróciła, chociaż władze już tym razem tego nie potwierdzały. Jednak coraz więcej niezależnych źródeł mówiło o zachorowaniach w różnych częściach kraju.
Dopiero dzisiaj kubańskie Ministerstwo Zdrowia Publicznego podało, że odnotowano (oficjalnie) 51 przypadków zachorowań w Hawanie. Szacuję, że nieoficjalnie (zgodnie ze statystykami oficjalnymi vs. nieoficjalnymi, które pojawiały się w lipcu) może być nawet dwa razy więcej. Bo nie wszyscy pewnie zgłosili się do szpitali. Tak czy siak, nawet jeśli byłoby to "tylko" 51 przypadków, to to się nie stało w dzień czy dwa. Zalecają środki ostrożności, bla bla bla... A mnie krew zalewa, że sami tych środków ostrożności nie zachowują, bo najwięcej zdziałałaby szybka i rzetelna akcja informacyjna.
Najbardziej zagrożone dzielnice to Cerro, La Lisa, 10 de Octubre i Regla. Dzielnice odległe od centrum, gdzie turyści co prawda nie zaglądają, ale niemniej jednak jeśli ktoś z Was wybiera się na wyspę (bo sezon niski i bilety tanie), pamiętajcie o zachowaniu szczególnej ostrożności. Żadnego jedzenia i picia z ulicy, żadnego mycia rąk w dziwnych miejscach, picie wody tylko przegotowanej lub butelkowanej.